Przystępuję więc do recenzowania moich urodzinowych skarbów. Na pierwszy rzut poszła glinka rhassoul ( ghassoul/rassoul ) . Nie będzie to na pewno jej ostatnia recenzja, bo znalazłam w internecie mnóstwo zastosowań, a na chwilę obecną sprawdziłam tylko jedno. Będę robiła po prostu wpis z glinką pod każdą postacią.
Pierwszy raz wypróbowałam ją raczej standardowo, jako maseczkę do twarzy.
2 łyżeczki glinki + 2 łyżeczki wody + odrobina oleju kokosowego
( tak mniej więcej, chodziło mi raczej o gęstawą konsystencję )
Posiedziałam z taką piękną miksturą 15 minut, aż substancja zaschła, następnie zmyłam ciepłą wodą. Nie powiem, zmywanie jej nie należało do najprzyjemniejszych, na ustach czułam jakby cierpki piasek, a cały zlew wyglądał, jakby właśnie wylała do niego wiadro błota.
Jednak to, co zobaczyłam po tym w lustrze, spowodowało, że zapomniałam o całej walce nad zlewem.
Skóra była leciutko zaróżowiona, ale tak zdrowo.Do tego czułam napięcie, ale nie jakieś przesadne - przyjemne. Twarz wydaje się być oczyszczona i świeża. Nie jestem może znawczynią maseczek, bo nie mam praktycznie żadnych większych problemów z cerą ( mam jedynie problem, o czym już pisałam tutaj, z wągrami na nosie; oraz z rumieńcami, ale w sumie, nie wiem czy coś na rumieńce jest do poradzenia ), ale z tymi, co miałam do czynienia, glinka wygrywa miażdżącą przewagą. Użyłam jej dopiero raz, a już widzę efekty.
A ! Dodatkowo, jak już mówiłam, cały tydzień praktycznie chora leżę w łóżku i żyję w chusteczkowym królestwie, a co za tym idzie, skóra w okół nosa jest kompletnie wysuszona - na pewno większość z Was zna ten problem. Po glince skóra nie jest idealnie gładka, wiadomo, ale pojawiło się WOW, bo przesuszone miejsca drastycznie się zmniejszyły, na co w ogóle nie liczyłam, a co za tym idzie, glinka chyba również nawilża skórę.
W ogóle, po jej użyciu, nie zauważyłam żadnego ubytku w pojemniczku, kolejny plus !
PS. Mała ciekawostka lingwistyczna, nazwa 'rhassoul' pochodzi z j. arabskiego od czasownika 'rassala' ( غسل ) czyli myć, czyścić, jaka była dziś moja ekscytacja jak to odkryłam i zorientowałam się, że wow, ja znam to słowo !
Podsumowując,
- oczyszcza
- nawilża
- wygładza
- oczyszcza z nadmiaru sebum
- łagodna
- wydajna
- cera jest bardziej promienna
- (podobno) zmniejsza występowanie wągrów ( ja wypowiem się w tym temacie dopiero przy dłuższym stosowaniu :)
- troszkę więcej pracy przy przygotowaniu niż przy gotowej maseczce
- dość uciążliwe, nieprzyjemne zmywanie jej
Z BUZIAKAMI DLA MAGDY !
fajna sprawa z tą maseczka, lubię glinki ale tej jeszcze nie miałam:)
OdpowiedzUsuńno u mnie to moja pierwsza, wcześniej próbowałam jedynie maseczek z ziaji z glinką :D
UsuńUwielbiam czyste glinki. Ich działanie jest niesamowite, wszystkie maseczki oczyszczające mogę się schować ;)
OdpowiedzUsuńno ja się właśnie bardzo zdziwiłam, pozytywnie :D
UsuńDziękuję pięknie za miłe słowa! :) :*
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie najgorsze w takich maseczkach, że dużo zachodu z ich przygotowaniem i sprzątania po, przynajmniej u mnie. :D
nie ma za co, sama prawda :D
Usuńno u mnie to samo, ale myślę, że przy tej, warte jest to efektu :D
chętnie wypróbowałabym tą maseczkę:)lubię takie orientalne kosmetyki
OdpowiedzUsuńja w sumie wczesniej mialam malo doczynienia z takimi kosmetykami:)
UsuńSzkoda, że cięzka do zmycia ;p
OdpowiedzUsuńno szkoda, ale nie jest tez to jakas tragedia:)
UsuńGlinki mają to do siebie, że niestety ciężko się je zmywa.
OdpowiedzUsuńno niestety, ale mysle, ze i tak warto :)
UsuńŚwietny blog ;) Zapraszam do nas. Pozdrawiam ;* Obserwujemy?
OdpowiedzUsuńwidzisz jakie super błotko! <3 też muszę zakupić dla siebie i zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńi też będziesz brudaskiem <3
Usuń