29.06.2012

la maison blanche

Wczoraj wreszcie poznałam au-pairkę Kristinę i au-pairka(?) Bradleya. Przyjechali po mnie o 20;30 i pojechaliśmy najpierw do jednego baru, potem na plażę, potem do drugiego baru i potem do hmm pubu ? pubu z małym parkietem. Co tu dużo opowiadać, po pierwszym spotkaniu mam same pozytywne odczucia co do nich, cieszę się, że najbliższe trzy miesiące będę miała okazję spędzić z nimi. Chociaż po tym samotnym miesiącu zapewne cieszyłabym się z każdego towarzystwa :) Teraz w sumie nie wiem, mam dwie propozycję  - te urodziny, o których mówiłam, lub poniedziałek w Bordeaux z rodzinką Kristiny. Sama nie wiem co wybrać, bo i tu chętnie pojadę i tu. Hości powiedzieli, że jak wolę, a Christine, że jakby ona była na moim miejscu to by wybrała Bordeaux, ale będzie jej też miło, jak pojadę z nimi na urodziny.
No i to na tyle, wszystko jak najbardziej w porządku, mam już wyniki matur i myślę, że bez problemu dostanę się na te studia na które chcę :) a Wy jak tam?

26.06.2012

czas leci

Dziś bez zdjęć, bo szczęśliwa ja, upuściłam telefon i, NIE WIEM JAKIM CUDEM, pękła mi micro karta z pamięcią - ze wszystkimi zdjęciami, muzyką. Była to jednak wystarczająca mobilizacja na sięgnięcie kolejny raz po rower i wyruszenie do supermarketu po nową kartę. Wyszło na dobre, bo zamiast 2 GB, mam 8. A przejażdżka, co dziwne, była całkiem przyjemna.
Czas leci mi bardzo szybko, to już ponad miesiąc, zaraz wyniki matur, rekrutacja... Nie zdążę się obejrzeć, a będę w autobusie do Polski...
A co tymczasem u mnie;
Dziś wyjątkowo miałam dzień wolny, tj. nie niańczyłam małych, a jedynie pomogłam w sprzątaniu domu Hostce - odkurzyłam pokoje dziewczynek. Poza tym, Christine(Hostka) zaproponowała mi wyższą stawkę tygodniową za to, że trochę pomogę jej w sprzątaniu, bo w wakacje ma więcej pracy - mniej sił i czasu. W sumie, czemu nie ?
A poza tym, moje życie towarzyskie ( już zapomniałam co to jest ) powoli rusza do przodu - znalazły się obok mnie dwie au-pairki, a właściwie au-pairka i au-pairek :) Christine dała mi kontakty do nich i chłopaka spotkałam przed szkołą dziewczynek. Prawdopodobnie zgadamy się wszyscy na piątek ( mam nadzieję ). Paradoksalne jest to, że będziemy rozmawiać po angielsku, bo dziewczyna nie zna francuskiego. Ona jest Słowaczką, a on Anglikiem.
W niedzielę znowu jedziemy do rodziny Christine w Poitiers na kolejne urodziny, jej 20letniego siostrzeńca. Będziemy tam nocować.Znowu będę musiała przejść przez parę pierwszych niezręcznych dla mnie godzin.
No i to by było na tyle. Małe są chore, więc to nie będą najlepsze dni w pracy, ale lecimy do przodu :) A tak się po tym wolnym rozleniwiłam, że kompletnie nie chce mi się wstać z rana i zajmować małymi ! Trzeba wrócić do trybu opiekowania się :)

23.06.2012

i wracamy do pracy

Namiot przeżyłam, ale nie zamierzam jakoś z chęcią sama się wyrywać do kolejnych wyjazdów pod namiot. No a poza tym - plaża, basen, restauracje - tak mogę opisać wyjazd. Moją jedyną 'pracą' było lenienie się po obiedzie ze starszymi w basenie. Zwiedziliśmy też minigolf, byliśmy na wycieczce rowerowej. Jedzenie - brak słów. - creme brulee, pizza, ostrygi, foie gras, naleśniki z kawiorem i łosiosiem... itd itp...
A tymczasem, dziś powrót do rzeczywistości - pobudka o 7 rano, chore maluchy z zasmarkanymi noskami, a poza tym opiekowanie się z dwie godzinki dodatkowo po południu i teraz, gdy oni poszli gdzieś tam, a ja siedzę sama z małymi, które śpią - jedna się budzi z histerycznym płaczem - dwadzieścia minut uspokajania, co żebym przypadkiem przed snem nie wypoczęła...
Wracam więc do Was czerwona i wesoła ze zdjęciami:
{eksperymentowanie z kolorami lampki w namiocie}

{lenienie się na plaży}

{część basenu}

{widok z tarasu host rodzinki, za płotkiem czerwone coś, to mój namiot}

{plaża i Blanche biegnąca do wody}

{lenienie nad basenem część 2}

{żeby poczuć się bardziej przytulnie, trzeba nabałaganić}

{jakże zadowolona ukazuję moją wcale niebolącą opaleniznę}

{zdjęcie parę godzin zrobione po poprzednim - a twarz coraz bardziej czerwona}


{no i sesja z dziś z jedną małą, sama założyła kapelusz do zdjęć i cierpliwie z chęcią pozowała, dziś to chyba był jeden z niewielu relaksujących i przyjemnych momentów, oj maluchy, maluchy...}


14.06.2012

wakacje na wakacjach

Dopiero co się kompletnie rozpakowałam ( czyt. narobiłam bałaganu na półkach ), a już muszę się pakować, gdyż jedziemy na wakacje, chyba za trzy dni. Hostka dała mi torbę, bo moja walizka jest za duża. Ale to nic nie zmienia, bo i tak nie wiem, co spakować i w sumie włożyłabym wszystko. Jedziemy na camping - what ? Powodzenia dla mnie, która nie spędziła ani jednej nocy pod namiotem. Brać same 'wygodne' rzeczy, czy też jakaś marynarkę lub 'niecampingową' sukienkę - w razie pójścia do jakiejś restauracji ? Ile brać butów, skarpetek, spodni... Jezu, no ile razy można się męczyć z pakowaniem i rozpakowywaniem ! A poza tym, to jutro mam wolne i całe szczęście, bo od złego spania dziś w nocy, kark mnie boli niemiłosiernie.
No to ogólnie, do zobaczenia za parę dni, gdy wrócę z Narbonne, buziaki !



12.06.2012

PORADA

Nie bierzcie wszystkich zarobionych pieniędzy ze sobą, gdy idziecie pochodzić po sklepach - wierzcie co mówię. Chociaż każdy mi mówi, że nie ma co mieć wyrzutów sumienia, zarabiam po to, żeby robić z tym co chcę i mieć chociaż małą przyjemność. Ale jednak... no kurczę, prawie nic mi nie zostało !
Ale jak już tak pogubiłam w sklepach pieniądze, to pokażę, co zakupiłam : ) + moja próba uchwycenia kłosa :ok: ( a przy okazji widać moje pięknie opalone rękawki... matko, wstyd z tym chodzić jak nie wiem ! )




Ogólnie w sklepie La 11eme Avenue mogłabym zamieszkać....:) Zresztą, nie tylko w tym ! Teraz, kiedy już odchoruję wydane pieniądze, zacznę polowanie na jakieś buty ! 
Tymczasem wracam do oglądania meczu bez szczególnie większych nadziei (obstawiam 1-2)

11.06.2012

a czas leci i leci

No właśnie - czas leci bardzo szybko, już zaczyna się trzeci tydzień, a dla mnie to wszystko minęło jak jakieś trzy dni...
Wczoraj byłam na tych urodzinach znajomej Hostki. Wszyscy sympatyczni bardzo, jednak nie zmienia to faktu, że były tam z cztery rodziny z małymi dziećmi, co oznaczało, ze siedziałam przy stole z samymi dorosłymi - przyjaciółmi. Jak się można więc domyśleć, nie pogadałam sobie zbyt dużo i to było raczej przesiedzenie tych paru godzin niż bawienie się tam. Czas sobie urozmaicałam jedzeniem, które towarzyszyło mi calutki wieczór. Ogólnie teraz to nie wejdę już raczej na wagę, bo jak się oswoiłam już ze wszystkim, to jem masakryczne ilości. No ale fakt pozostaje faktem, że między posiłkami nie jem nic. Ogólnie dlatego też, kiedy przestanie padać chcę zacząć biegać, ale sama nie wiem jak się za to zabrać. No niby proste- wyjść i biegać. Ale dobrze nie wiem jaką trasą pobiegać, jakim tempem biec itd itp. Wychodzi niećwiczenie na wfie przez tyle lat !
A ! i au-pairki ze Słowacji nie poznałam, bo tamta rodzina jej nie wzięła ze sobą. Czekam więc na inną okazję ;)
No i to by było na tyle. Ze starszymi znowu lepiej. Szczególnie z najstarszą - przyszła dziś do mnie do pokoju, położyła się koło mnie, oparła się na mnie i gadałyśmy, pomagałyśmy sobie trochę translatorem - co o wiele ułatwiło rozmowę, bo zawsze z nimi miałam tak, że gadały o czymś, a ja nie zrozumiałam jakiegoś kluczowego słowa i ops, rozmowa na nic, bo pozostało mi uśmiechnięcie się i powiedzenie słowa, które mam już w planie dnia obowiązkowo powiedzieć co najmniej milion razy:" ah ouais ?! " Nawet Hości się już z tego śmieli, a ja tego nie kontroluję!
No i ogólnie wszystko bardzo pozytywnie, praca pracą - ale gdy się jest w otoczeniu miłych ludzi, którzy tworzą w okół ciebie rodzinną atmosferę i kiedy czujesz się komfortowo, to praca ta wcale nie wydaje się być jakimś cholernym obowiązkiem. No ale chyba o to chodzi w au-pairkowaniu ? Nie jest to raczej dla osób, które opiekowanie się dziećmi postrzegają jedynie jako mechaniczną pracę. Chociaż muszę się przyznać, że mam czasami tak, że spojrzę na zegarek i pomyślę: "Uf! Już za godzinę położę je spać i koniec ! Odpocznę ! " Ale nie zmienia to faktu, że uwielbiam te dzieciaki :)

8.06.2012

zakupy




"Moje" zakupy, za które Hostka nie pozwoliła mi zapłacić i sama to kupiła. :) Piwa i chipsy na mecz Euro. I lakier - bo jasne, te 9o832942 lakierów, które mam to za mało !
No i mój pięknie opalony nos, jak zawsze.
mogła tego znieść to mama wyśle mi tu moją jedyną farbę blond, z której jestem zadowolona Skomplikowany świat kobiety i życiowe problemy ; )

7.06.2012

taki tam

Zaraz kolejny weekend, kolejne przeżycia - urodziny koleżanki Hostki, czyli znowu potulne uśmiechanie się, witanie z każdym i pozowanie na nieśmiałą i nieznającą języka, kiedy tak naprawdę myślę ' boże, co ja tu robię, gdzie mam usiąść i gdzie się podziać wśród ludzi którzy się znają i wśród których to tylko ja jestem obca, BOŻE KTÓRA GODZINA O KTÓREJ KONIEC '. No ale zobaczymy, zawsze na wszystko narzekam, a potem jest lepiej. W sumie, to biorę to jako obowiązek, pójść tam, gdyż poznam tam inną au-pairkę ze Słowacji, która dziś przyjeżdża. Sama nie wiem, w jakim języku będzie mi dane się z nią dogadać i czy w ogóle będzie mi dane się z nią dogadać, nie biorąc już pod uwagę różnice kulturowe, a charaktery. Ale muszę - sama na miasto wiecznie chodzić nie będę.
Jutro piątek, niby dzień wolny, ale zastanawiam się, czy przypadkiem przez gratisowy wolny wtorek, piątek nie będzie dniem pracującym. Nie wiem, nigdy nie pytam i potem dopiero logicznie myślę. Cały czas tak jest. Np. dziś. Musiałam wpuścić dwóch panów - od basenu i od przesyłki. Dla jednego Hostka przygotowała mi pieniądze. Temu od basenu. No i przyjeżdża jeden. Zostawia jakieś rzeczy. Podchodzi i tak czeka, ale pyta po prostu czy opiekuję się małymi i czy są miłe. Na co one mu machają i odjeżdża dając mi jakiś wydruk. Odjeżdża, a ja zadowolona czytam ' coś tam coś tam piscine ' NO NIE. No tak, bo problem było spytać go; "proszę pana, jak rozumiem, pan przyjechał w sprawie basenu ? a to ja mam pieniądze dla pana, tak? " no po co, lepiej się wydurnić. Więc po powrocie Hostki od razu sama podsumowałam sytuację mówiąc; Que je suis bete !  Na co ona, że no będziemy musieli jechać zapłacić to do La Rochelle ( 1,5 h jazdy ? ), ale nic się nie stało ! Naprawdę, dzięki bogu, że trafiłam na tak sympatycznych ludzi...
No i to tyle, taki bez większych wrażeń wpis, trochę bez ładu i składu, bo małe mnie pomęczyły dziś, gdyż pobiły swój rekord i obudziły się ok 6;40. Jednak absurdalnie, był to jeden z luźniejszych i sympatyczniejszych dni z nimi ( ,mimo że najdłuższy ) .
A tymczasem zbieram się do spania i mogę obstawiać, czy jutro obudzi mnie elektroniczna niania czy mój własny organizm, który powie mi, że już mu starczy snu ( haha, kiedy to się zdarza...)

6.06.2012

.

Wczoraj budzę się o tej siódmej rano, żeby zdążyć się ogarnąć przed pobudką małych, a tu słyszę, że Hostka w domu. Wstaję, witam się. Na co ona: już wstałaś? Wracaj do łóżka spać ! I tak oto się dowiedziałam, że we wtorek będę się lenić. Odleżałam poprzedni dzień ( rower... ) - bo za dużo sportu w krótkim czasie to dla mnie niezdrowo ! A wieczorem poszliśmy do kameralnej restauracji - zdjęcie poniżej. Na aperitif pinot - odmiana wina, trochę mocniejsza niż normalne. Jednak jak to Hości powiedzieli - co to dla mnie, w Polsce pewnie takie coś z ok 17 % to dzieciom się daje, bo co to takiego przy Żubrówce :) Potem sałatka z kurczaka, różowe wino, a na deser coś, przy czym się rozpływam, czyli creme brulee, ozdobiony truskawkami. Ten chrupiący skarmelizowany cukier, który pęka pod łyżeczką ! Nie wierzę w Boga, a jednak uważam, ze niebo istnieje. Istnieje przy dobrym jedzeniu, dobrym alkoholu i bliskich osobach. 
W każdym razie, dzisiaj natomiast, niebo całkowicie mnie opuściło. Jedna małą obudziła się już trochę przed siódmą, więc Hostka mnie obudziła przepraszając. No ale przecież to niczyja wina. Mała wstaje, tak jak jej się chce. W każdym razie, potem obudziła się zaraz druga - obie były kompletnie nieznośne, płacz i lament. I możecie mi mówić - o matko, czwórka dzieci ! Ale starsze nie są żadnym obowiązkiem, wręcz przeciwnie, są pomocą. Pomagały mi uspokoić małe. Zrobiły obiad. Posprzątały po sobie. Jak ich nie kochać ? :) Poza tym mam już lepszy kontakt z nimi, wczoraj jedna nawet powiedziała mi "Que t'es belle !"

+ remix Kamp! piosenki Brodki, którą od Grandy mocno kocham:




A NO I NAJWAŻNIEJSZE NA KONIEC:
STO LAT DLA MOJEGO KOTA, KOCHAM CIĘ MOCNO I WYNAGRODZĘ CI TO, ŻE NIE MA MNIE KOŁO CIEBIE W TE DZIEWIĘTNASTE URODZINY : *
haha i nasze jedno ze zdjęć na dzień przed wyjazdem <3



4.06.2012

pierwszy wypad do miasta







Dziś same zdjęcia, po rowerowej wycieczce do miasta nie mam siły pisać, powrót na rowerze od 16;30 do 18.... nie ma to jak się zgubić na pierwszej przejażdzce na rowerze od niewiadomo ilu lat... matko ! efekty - spalone ręce i nogi + obdarte łydki od prowadzenia roweru. Na pociechę kupiona pierwsza rzecz za zarobione pieniądze - bransoletka i to przeceniona o 30 % ! ;)

3.06.2012

,

Leżę sobie i odpoczywam i od razu mam więcej sił na myśl, że jutro wolne - przynajmniej tak mi się wydaje. W portfelu czeka na wydanie już pierwsza wypłata. Tak samo jak w garażu czeka na mnie rower na pierwszą przejażdżkę. Nadal jak patrzę na mapę, to ta droga wydaje się być czarną magią... Ale, trzeba zaryzykować !

Dziś po pracy, popołudniu byłam z rodzinką w mieście, przy plaży, było jakieś wydarzenie" Marzenie Ikara", potem wzięli mnie na naleśniki z nutellą. Zapłacili za mnie, przez co było mi jednocześnie trochę głupio, ale i miło. Uważam, podsumowując wszystko, że trafiłam na świetną rodzinę.

A tak, odchodząc od tematu dnia po dniu,
myślę tak sobie o tym wszystkim i chyba nadal do mnie nie dociera, że tu jestem i robię to, co robię. Albo po prostu nawet nie wiedziałam, że na tyle mnie stać. Na dostosowanie się do życia w obcym kraju, z obcą rodziną, porozumiewając się jedynie przy pomocy obcego języka, a na dodatek opiekując się maluchami, czego wcześniej się nie robiło. Nie wierzę, że przez ten czas uroniłam tylko parę łez pierwszego dnia, kiedy to pomagała mi ta była niania, a poza tym nawet nie miałam chwili smutku. I czuję z tego powodu satysfakcję. Bo to oznacza, że jestem na właściwym miejscu. Że podjęłam dobrą decyzję. Nie siedzę bezczynnie w wakacje, nie wyłudzam pieniędzy od rodziców na codzienne piwko czy papierosy, nie siedzę cały dzień przed komputerem oglądając seriale. Zarabiam pieniądze, poznaje nowe miejsca, nowych ludzi. Uczę się języka. Rok temu, jakby mi ktoś powiedział o tym, co będę robiła teraz, wyśmiałabym go. Nie uwierzyłabym. A jednak. Stać mnie na to. Stać mnie na to, aby spełnić swoje skryte myśli, wyobrażenia, gdybania. Stać mnie na to, aby nie siedzieć bezczynnie na tyłku. I jak miło mi teraz pozdrowić wszystkich, którzy kiedykolwiek powiedzieli, że jestem rozpieszczoną jedynaczką....: )

Dodaję kolejne mega artystyczne zdjęcie z ogromnym przekazem i do następnego ! :*


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...