26.10.2012

jednak Polska

Parę razy zbierałam się do napisania, ale za każdym razem pojawiały się we mnie dziwne uczucia i odpuszczałam. Nawet nie umiem ich dokładnie opisać, 'dziwne' to chyba najlepsze określenie. W każdym razie, właśnie przeczytałam komentarz Kasi, co ze mną, co postanowiłam i stwierdziłam, że wreszcie się przemogę i napiszę.
Zostałam.
Jak to plany nagle mogą się zmienić. Jesteś daleko stąd, daleko od bliskich i wszystko wydaje ci się możliwe, że nic nie ma granic. Wracasz, czujesz bliskość, czujesz się znowu tak bezpiecznie i na swoim i te wszystkie plany nagle wydają ci się totalną głupotą, jakby szalonym snem. Studia też mi się jeszcze takie wydają, gdy siedzę sama w swoim pokoiku i powtarzam 'kalamun kalamun lałhun lałhun daftarun" itd... Jednak, czuję się szczęśliwa, bo robię co chcę, jestem bardziej niezależna, jestem na swoim, mam swoją rodzinę, nie ma skrępowania. I mam mojego P, który zdecydowanie stanowi część mnie i bez którego ja to nie ja ( boże, cicho, wiem, jak to ckliwie brzmi, ale tak jest, no ).
Wiem, że jakbym pojechała, dałabym sobie radę, przyzwyczaiłabym się i może rzeczywiście otworzyłabym sobie tam przyszłość. To nie to, że nie poradziłabym sobie, że się bałam. To to, że usiadłam na spokojnie i pomyślałam, co jest dla mnie naprawdę ważne, czy naprawdę stawiam siebie na pierwszym miejscu czy jednak osoby, które kocham i ich obecność są dla mnie ważniejsze.... No i zdecydowałam.
Jednak zawsze mogę pojechać znowu jako au-pair w wakacje, do tej samej rodzinki, mam nadzieję.
Zawsze po licencjacie mogę na siłę zaciągnąć P do Francji i zacząć tam życie. Nie zrezygnowałam z Francji, po prostu odsunęłam ją dalej w planach.
Tymczasem jednak choruję, badania krwi, prześwietlenia... jednak ten kaszel nadal od sierpnia nie zostawił mnie w spokoju. I siedzę w moim domu, prawdziwym domu i w sumie martwię się, że robię sobie już nieobecności i zaległości na studiach (cooo, już umieć opowiadać czytankę po arabsku ?! ), ale ostatecznie muszę coś z tym zrobić, bo 4 miesiące duszenia się, to już za dużo.
I tyle u mnie.
Dzieci zamieniłam na książki, życie od weekendu do weekendu na wszystkie chwile z bliskimi, pracę na córkowe pasożytnictwo. : )

ps. Ale nadal odwiedzam Wasze blogi, jak mam chwilę ; )

2.10.2012

Stuck in the middle

Utknęłam w martwym punkcie.
Jestem w Polsce, w domu, w swoim łóżku. Palę papierosa, słucham The Beatles, liczę godziny do spotkania z P. 
Zrobiłam porządki w szafie. Po co, skoro za dwa tygodnie wyjeżdżam ? 
Boli mnie brzuch. I głowa - od myślenia.
" A może to była zła decyzja, a może lepiej jakbym pojechała do Torunia, wałkowała ten arabski i miała bliskich koło siebie ? Może jednak nie jestem taka silna, samodzielna ? " 
Zaczynam myśleć, że pojadę na ten rok - tak. A potem, może jednak wrócę ? Ale w takim razie, po co pojadę ? Miałam jechać, żeby stworzyć sobie start na studia we Francji.

Miłość jednak komplikuje wszystko. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...