A dziś podejście nr. 1 do kupienia prezentów dla bliskich. Boże, nienawidzę tego. Dlatego skupiam się na rzeczach, które kocham - jedzeniu i to takie pamiątki przywiozę :) Jak do tej pory zaopatrzyłam się w cydr i caramel beurre sale. W planach wino, pineau, jakieś sery, francuski majonez i ciastka. I pytanie nr. 1, jak ja to wszystko zapakuję do walizki, gdyż już jak tu przyjeżdżałam, miałam problem z jej zamknięciem.
Jednak autobusy mają swoje zalety( a w sumie to może tylko tą jedną...) ; brak konkretnego limitu wagowego :D
Ah ! I zapomniałam opowiedzieć mojej historii z zeszłej niedzieli:
Byłyśmy sobie w restauracji, gdzie jak chciałyśmy zapłacić, okazało się, że Host, robiąc dla mnie rezerwację, powiedział, że on ureguluje rachunek i postawił mi i Kristinie kolację. Mega miłe to było :) Potem bar, klub no i o piątej wracam do domu, jak zawsze chcę otworzyć drzwi, gdyż rodzinka zostawia je otwarte. A tu - nic. Próbuję z kluczami - nic. Ok, myślę, pewnie za dużo alkoholu. Odczekam. Kolejne próby - nic. Brak telefonu, nie miałam jak zadzwonić do Hostki, żeby mi otworzyła. Stwierdziłam, że poczekam trochę, bo następny dzień, był ich jedynym wolnym dniem wtygodniu i nie chciałam ich o takiej godzinie budzić. Łudziłam się, że bliźniaczki obudzą się wcześniej. Poszłam spać na hamak, ale o 7 rano obudziłam się z zimna i stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam i zaczęłam wydzwaniać dzwonkiem. Okazało się, że Host zapomniał i zamknął drzwi zostawiając klucz w drzwiach.... Gdy Hostka spytała co się stało, ze łzami w oczach powiedziałam" przepraszam, jestem zmęczona' i poszłam spać. Naprawdę, tylko mi takie coś może się zdarzyć. Stojąc przed tymi drzwiami, zastanawiałam się " boże, Marika, to nie może być prawda, nie możesz mieć takiego ogromnego pecha" .... A jednak, co za niespodzianka :D
A tu ja, dumna ze swoich włosów,
ale jak to zawsze, zrobię loki, a parę godzin później jest to ledwa namiastka tego co na początku.
Przepraszam, że bez ładu i składu, ale wzięłam syrop, a po nim 15/20 minut i padam spać jak zabita. ;)
no wlosy masz swietne... jeszcze bys tam przymarzla do tego hamaka i co by bylo? :)
OdpowiedzUsuńi bym lepiej wypielęgnowała moje zapalenie tchawicy :D
UsuńNo ja ostatnio też poszalałam z kasą, ale źle bym się czuła nie robiąc prezentów :) Kartki urodzinowe/świąteczne itp. to swoją drogą, bo uwielbiam wysyłać :D
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię takie malutkie dzieci - tak do 4 lat, bo są takie kochane, zabawane i w ogóle och, ach :P Z 5 i 6letnimi możesz mieć problemy, ale to w sumie zależy od dzieci. Ja pamiętam, że moja 6latka zawsze była najgorsza. Będzie dobrze! :)
Ale miałaś pecha - współczuję.
A co kupiłaś w końcu? :)
OdpowiedzUsuńNa mnie to się dziwnie patrzą na ulicy, bo po Irlandii jestem przyzwyczajona i się do wszystkich uśmiecham idąc ulicą - rzadko kto odpowiada :( Wszyscy patrzą na mnie jak na wariatkę :P Brakuję mi tej cudownej Irlandzkiej atmosfery!
No ja gdyby nie ostatni weekend w Dublinie to miałabym o ok. 110 więcej, no ale trudno :P Grunt, że nie zgubiłam telefonu - taka impreza była hahaha :D
A powiedz mi jeszcze kiedy Ty znowu wyjeżdżasz? :)