26.09.2012

Powrót do Polski

Fleetwood Mac -Go Your Own Way i inne depresyjne utwory

Jest 22;22, 23 września. O 3 w nocy mam autobus z Bordeaux. O 1;30 wyjeżdżam z Hostem z domu. Z DOMU - naprawdę w pewnym sensie tak mogę powiedzieć o tym miejscu. Nie chcę się rozpisywać, bo się rozkleję, a dużo wysiłku mnie kosztowało powstrzymanie łez przy żegnaniu się z dziewczynkami i przy dawaniu im prezentów. Aż mi się ręcę trzęsły. A co do prezentów - najstarszej dałam książkę z przepisami na różne rzeczy zawierające cukierki smarties, młodszej karty z koniami, które kolekcjonuje, malutkim po książeczce, a Hostom kartkę "na szczęście" z krótkim listem. Za to starsze dziewczynki same z siebie też kupiły mi prezent. Bransoletkę + komplet - naszyjnik i kolczyki. I aż się zdziwiłam, bo naprawdę mi się podobają ! Poza tym, poprosiłam Hostkę, żeby kupiła mi parę francuskich serów i, że w domu oddam jej pieniądze, na co ona, że to prezent. Oprócz tego dała mi również tradycyjne ciasto z tego regionu + kolejna butelka pineau. Łącznie w walizce mam 3 butelki alkoholu, a w podręcznej torbie z jedzeniem jeszcze jedną. Wszystko waży chyba milion kg. W busie w sumie nie pilnują tak limitu, ale nie zmienia to faktu, że stres jest, bo nie uśmiecha mi się dopłacać. Ale wracając do prezentów - poza tym, oddali mi pieniądze za połowę kosztów związanych z biletami, oraz dostałam "parę" euro więcej przy ostatniej wypłacie. Jak to Hostka powiedziała " a to tak.. no nie wiem, a tutaj masz tak po prostu więcej " : )
Na koniec mała sesja w moim pokoju, Blanche, która chodziła z Nintendo DS i z aparatem i na każdym kroku robiła mi zdjęcia, na moje szczęście, część jest rozmazana : D
Miałam takie cholerne szczęście trafiając na nich, nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa na nikogo. Nawet na Hosta, który parę razy psioczył mi nad uchem, że za dużo siedzę przy komputerze ; ) I naprawdę, łzy mi się w oczach zbierają, jak myślę, że jutro nie obudzę się w łóżku. Że nie obudzi mnie płacz dziewczynek. Po kolacji Hostka dała mi buteleczki dla małych, mówiąc, że o, Marika zrobi Wam ostatnie 'biberons'. Jak to dziwnie zabrzmiało. Ostatnia kolacja, ostatnie buteleczki, ostatnie dobranoc. Jak wrócę do Francji, muszę ich odwiedzić. No i poza tym, oczywiście zaraz po powrocie Skype z nimi. I tak mi smutno, jak pomyślę, że malutkie coraz lepiej zaczęły mówić moje imię...
4 miesiące, boże jak to szybko minęło ! Pamiętam dokładnie jak wsiadałam do autobusu myśląc jak to będzie, nieszczególnie się martwiąc. Pierwszy dzień tutaj, wyjście do miasta, jak wszystko było obce, a teraz jak się dziwię, że w ogóle mogłam się tu zgubić. Jak na początku kiwałam głową do Jeanne i Blanche, niekoniecznie rozumiejąc ich szybką paplaninę z milionem informacji, a jak teraz bez problemu rozumiem wszystko, jak mogę to skomentować jak mogę oglądać z nimi filmy, rozumiejąc wszystko - WOW ! Jak na początku wstydziłam się i nie rozumiałam poczucia humoru Hostów, a które potem okazało się nie tak różne od mojego. Jak malutkie nosiły inny rozmiar buta, a teraz już są wystarczająco duże, żeby jeździć jednym drewnianym rowerkiem. Nawet nauczyłam się ostatecznie jak zorganizować dzień pracy tak, żeby na koniec w dużym pokoju nie było kopca z zabawek. Co mi dał ten wyjazd ? Ogromnie dużo, ale o tym napiszę już na chłodno, po powrocie.
I w sumie ten wpis też tak opublikuję, gdyż robię mojemu Patrykowi niespodziankę, który wciąż myśli, że będę na miejscu 29tego września, hihihih, Kocham Cię !
A tymczasem pozostaje mi życzyć sobie szczęścia, żeby tyłek mnie za bardzo nie bolał po tych około 37 godzinach drogi... Mince, ce sera difficile ...




__
po 37 ? Śmiech. Opóźnienie dwugodzinne... W każdym razie, jestem po pierwszej nocy w swoim łóżku. Wczoraj to był szok, ekscytacja, emocje. Dziś ? Dziś zaczyna być dziwnie, począwszy od tego, że zawołałam moją kotkę po francusku i zorientowałam się po fakcie... Gadałam wczoraj od razu po powrocie do domu z rodzinką na Skype, mówiła Hostka, że malutkie wbiegły do mojego pokoju i wołały "aika aika" i rozglądały się po pustym pokoju, a jak mnie zobaczyły na Skype to tak się ucieszyły. :) A Jeanne powiedziała, że dziś będzie o mnie myśleć przy odrabianiu matematyki, haha co mnie naprawdę niesamowicie ucieszyło :D W każdym razie, jest mi naprawdę dziwnie, ale dziwnie nie oznacza źle, w żadnym wypadku.

1 komentarz:

  1. Dzieci szukające Cię w pokoju brzmiało bardzo miło. Fajnie czyta się takowe wspomnienia Au Pair. Która dobrze mówi o swojej host rodzinie, że się z nimi dobrze czułaś. Tak powinna wyglądać każda relacja z wyjazdu Au Pair.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...